Czyli ciąg dalszy nieładu w moim uporządkowanym świecie. Po warsztatach u Czekoczyny była już kartkowa niedziela z Enczą. Ale ja uparcie wrócę do poprzedniego czynu - wyczynu, czyli art journalowej strony. Pierwsza z warsztatów, której zajawka była już wcześniej no i to co powstało po-warsztatowo.
Odwiedziny na "pchlim targu" w Łodzi zaowocowały jeszcze śmieszną mini komodą na przybory krawieckie. Jeszcze nie wiem jak się do niej zabrać, ale już oczami wyobraźni widzę jaka będzie cudna :)
8 komentarzy:
art journal to dla mnie czarna magia, niemniej jednak podziwiam wszystkich, którzy potrafią sprostać temu wyzwaniu :o)piękna kolorystyka...
i widzę, że wycieczka niedzielna była owocna - śmieszna ta komódka, ale zarazem pomysłowa - mało miejsca zajmuje, a pomieścić w niej można tyle potrzebnych rzeczy... już jestem ciekawa jaką przejdzie metamorfozę...
Komódka jest czadowa!!! Uwielbiam takie meble ze skrytkami:)
Wpis artjournalowy świetny:)
dla mnie art żurnale to też czarna magia wciąż!!!
A skrzyneczka cudna, też taką chcę!!!
żurnal ci się udał co tu dożo mówić ??!!
. O komódce nie wspomnę nawet bo już się ślinię do niej......
Prześliczne oba te wpisy żurnalowe :))
No znalezisko bombowe! Aż oczy wlepiłam w monitor :D
Ściskam świątecznie! :*
Ale ale ale!!! Praktycznie identycznuisieńką komodę (przybornik krawiecki?) kupiłam jakiś czas temu na pchlim targu w Sejnach :D:D:D Na razie odkręciłam nogi i też reszta czeka na ciąg dalszy :D I też widzę, jaka będzie przepiękniusieńka :D:D:D
Kasiu!!! Ale fajna zdobycz!!!
Prześlij komentarz